Bociany czy kolibry? – recenzja filmu DOM: WARSZAWA-MEKSYK – Remigiusz Kadelski

Gdyby zrobić listę atrakcyjnych tematów dla twórców i twórczyń dokumentów, z pewnością na jej szczycie znalazłby się wątek emigracji. Odmieniony on został juz przez wszystkie przypadki, osadzony w wielu sceneriach. Te dokumenty, które mówiły o trudach emigracji zdążyły juz ów wątek mocno wyeksploatować. Zmęczenie materiału ta tematyka osiągnęło juz moment krytyczny, po przekroczeniu którego plasuje się już tylko znużenie wymieszane z obrzydzeniem tego typu zagadnieniami. Jakże miłym rozczarowaniem (swoisty to oksymoron) jest film debiutującej w roli filmowczyni Eli Chrzanowskiej i jej „Dom: Warszawa-Meksyk”. Pierwsza połowa tego dokumentu to wypowiedzi Meksykanów i Meksykanek, którzy_re w różnej czasoprzestrzeni dołaczyli_ły do grona mieszkanek i mieszkańców Warszawy. Druga połowa filmu to sytuacja odwrotna: na ekranie widzimy tych, którzy z różnych powodów i w różnym okresie Polski Ludowej oraz juz niepodległej skierowali_ły się do miasta Meksyk. W tym prawie 50-cio minutowym dokumencie udało się Eli Chrzanowskiej uciec od oczywistego banału, jakim byłyby tyrady i gorzkie żale na temat losu emigrantów i emigrantek po obu zakątkach świata. Zamiast tego otrzymujemy subtelności wynikające z oczywistych różnic między mentalnością Polaków i Polek, a Meksykanów i Meksykanek. To są te mini detale, które w większej ilości stanowią o kulturowych tożsamościach obu narodów. Najczęściej przez samych zainteresowanych i zainteresowane niedostrzegane.

Nawet, jeśli ktoś nie jest zainteresowany sytuacja emigrantów i emigrantek w tych dwóch szerokościach geograficznych, przynajmniej pierwsza część dokumentu może potraktować jako ilustrowany przewodnik po mieście stołecznym Warszawa pisanym oczami i doświadczeniami tych, którzy przybyli z odległego Meksyku. W tym przewodniku bezceremonialnie odmitologizowuje się wyidealizowany obraz stolicy kraju nad Wisłą. Dodatkowa frajda jest przytakiwanie lub polemizowanie z podobieństwami, jakie obcokrajowcy odnajdują pomiędzy Warszawą a miastem Meksyk, często tak odlegle od oczywistych skojarzeń.

Druga cześć filmu z kolei przynosi coś znacznie ciekawszego niż losy Polaków i Polek mieszkających w mieście, które-jak mówi jedna z nich-pachnie liśćmi eukaliptusa i które należy traktować jak morze: z dozą fascynacji, ale i ze strachem. Tych kilka historii Polaków i Polek to rodzaj zwierciadła, w którym odbija się nasza, często zgrzebna, zupełnie nieeuropejska mentalność. Niby o tym wiemy, niby mamy tego świadomość, ale jednak ubrana w słowa budzi często konsternacje z gatunku: tacy naprawdę jesteśmy?

A gdy juz przyjrzymy się swoim odbiciom w zwierciadłach obcokrajowców musimy odpowiedzieć na bynajmniej nie banalne pytanie: czy jesteśmy bocianami czy może jednak kolibrami?

Remigiusz Kadelski
– dziennikarz filmowy i muzyczny współpracujący m.in. z Telewizją Polską

Remigiusz Kadelski_recenzja DOM WARSZAWA MEKSYKRemigiusz Kadelski

Dodaj komentarz